..
MK

3 | 344738
 
 
2011-09-18
Odsłon: 1527
 

Widok z Rysów na Dolinę Pięciu Stawów Polskich.

Przeglądając ostatnio jeden z portali społecznościowych, służący głównie do prezentacji zdjęć, natknąłem się na interesujące zdjęcie przedstawiające panoramę z Rysów w kierunku północno - zachodnim. Fotka była niezła pod względem fotograficznym, z ciekawym światłem, pięknym lazurem Czarnego Stawu i Morskiego Oka, mgiełkami podkreślającymi tu i ówdzie zarysy grani – no po prostu cudo. Uwagę jednak moją przykuł szczególnie komentarz umieszczony pod zdjęciem przez autora: widok z Rysów na Dolinę Pięciu Stawów Polskich… Komentarz ten szybko zniknął, bo na szczęście znalazło się kilka osób nieco zaznajomionych z tematem, które autora opisu uświadomiły. Dało mi to jednak dużo do myślenia. Co na Rysach robił człowiek, który nawet nie wiedział z jakiej dolina na nie wychodził? Czy on w ogóle chciał wyjść na Rysy, czy może na Kazi Wierch, tylko mu na szczycie uświadomili gdzie jest? Czy to jest odosobniony przypadek, czy też może dobitna ilustracja jakiegoś trendu lub, co gorsza, nie trendu ale sytuacji rzeczywistej, już istniejącej.
Sięgnąłem nieco do przeszłości, a mianowicie do roku 1987, kiedy to po raz pierwszy znalazłem się w Morskim Oku z wycieczką szkolną. Autobusem wówczas dojeżdżało się do Włosienicy. Poszliśmy z tą wycieczką do schroniska i obeszliśmy Morskie Oko na około. Był to koniec kwietnia, staw pokryty jeszcze sporą warstwą lodu, góry spowijała gruba powłoka chmur, usadowionych kilkadziesiąt metrów ponad powierzchnią Morskiego Oka. W pewnym momencie przewodnik przystanął, pokazał w kierunku tych chmur, w górę i powiedział: tam są Rysy… Wrażenia, jakie to wówczas na mnie wywarło nie sposób dziś opisać. Tam Rysy, a ja tu na dole, tak blisko. Podobno nawet, że da się tam wyjść. Coś niesamowitego! Ja byłem tak blisko Rysów! Wrażenie to trwało zapewne dość silnie co najmniej do czasu mojego pierwszego wejścia na ten szczyt w roku 1993 r. i raczej słabło z kolejnymi. Nie mniej jednak pierwsze moje wejście na Szczyt Polski poprzedziła lektura wszystkiego, co tylko mogło być z nim związane, począwszy od map i przewodników, a skończywszy na albumach. Pamiętam, jak w 1991 w Pięciu Stawach z zapartym tchem słuchałem opowieści świeżo upieczonych zdobywców upragnionego Szczytu. Twarz głównego mówcy do dzisiaj mam przed oczami, choć minęło już 20 lat.
Nie przypominam sobie, by w czasach, kiedy zaczynałem chodzić po Tatrach, można było kogoś spotkać w klapkach powyżej schroniska. Przynajmniej nie było to tak częste jak dzisiaj. Wydaje mi się że owe klapki, to symbol ogólnej tendencji upadkowej, albo już nawet upadku turystyki górskiej w Polsce. Potworne umasowienie tego rodzaju rekreacji spowodowało, że przychodzą w te góry ludzie z coraz niższych pobudek, z coraz mniejszym szacunkiem dla Gór i z coraz większą ignorancją. Nie odnoszę tego do tłumów odwiedzających doliny w upalne niedziele, ale do tych, którzy coraz liczniej wychodzą powyżej schronisk, w sumie to nawet nie wiadomo po co. Bo po cóż ktoś się pnie na jakąś górę, jak w gruncie rzeczy nawet nie bardzo wie gdzie się znajduje?
Dotyczy to niestety nie tylko turystyki, ale i taternictwa. Przypomina mi się taka sytuacja: niedzielny poranek, piękna jesienna pogoda, południowa ściana Kieżmarskiego Szczytu. Podchodzimy we trójkę pod ścianę. Nagle z tłumu wspinaczy zgromadzonego u jej podstawy wyłania się jakiś gość i podchodzi do nas z takim tekstem: „mojego kumpla tak wczoraj obtarły buty, że nie da rady ich dzisiaj na nogę włożyć. Widzę, że was jest trzech, może bym się dołączył i zrobimy dwa zespoły?”. Szczęka mi opadła. Zupełnie obcy człowiek chce się powiązać liną i iść w kilkaset metrową ścianę z nieznanymi sobie kompletnie ludźmi. Czym więc dla niego jest owo symboliczne związanie się sznurkiem pod ścianą? Niczym. Podobnych sytuacji, świadczących o kompletnej ignorancji dla zasad i ideałów, jakimi kiedyś kierowano się w tym sporcie, spotkałem więcej, w różnych rejonach i okolicznościach. Wyścig szczurów, pogoń za pieniądzem i brak szacunku dla drugiego człowieka, tak charakterystyczne wyznaczniki dzisiejszych czasów, przeniosły się w góry, może w nieco innej odmianie.
Reasumując: wydaje mi się, że podejście do Gór w dzisiejszych czasach charakteryzuje się coraz większą ignorancją i brakiem szacunku nie tylko dla tych Gór, ale także dla drugiego człowieka, którego w tych Górach się spotyka. Strach pomyśleć, jak te nasze Tatry będą wyglądać za kolejne 20 lat.
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Chesster 2011-10-01 11:49:56
Aż ciary po plecach przechodzą po przeczytaniu tego tekstu... Niestety muszę się z tym zgodzić. Nie wyobrażam sobie Tatr za 20 lat... Ktoś może oglądał film "Idiokracja" ? Można go w jakimś stopniu porównać do tego co się dzieje w górach i jak to wszystko będzie wyglądać w przyszłości. MASAKRA
Koniu 2011-09-18 13:42:31
Moda na skałki nie przeminęła, w takich Kobylanach to już na łyżwach chyba można jeździć.
Marti 2011-09-18 13:34:28
miejmy nadzieje ze ta "moda" na góry szybko przeminie.....
friko 2011-09-18 12:36:05
bardzo fajny tekst, rzeczywiście marnieje wszystko, tłumy ludzi na szlakach tylko po to, żeby powiedzieć byłem tam, ale nic ciekawego...


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd